poniedziałek, 26 maja 2014

Mexico City - wspaniała końcówka tej części podróży

Po miesiącu podróżowania po tym wspaniałym kraju dotarliśmy z powrotem do stolicy Meksyku.
Zostawiliśmy sobie "na deser" kilka dni na zwiedzanie i pożegnanie. Pierwszy dzień trochę nam się rozsypał bo mieliśmy mały problem z mieszkaniem, które musieliśmy zmienić, a potem był finał Ligi Mistrzów i już na zwiedzanie nie było czasu. Mimo to fajnie było oglądać taki mecz w międzynarodowym towarzystwie, w bardzo przyjemnym hostelu, który udało nam się szczęśliwie znaleźć.
Drugi dzień trzeba zaliczyć do bardzo udanych i pełnych wrażeń. Na początek wybraliśmy się do sławnego Muzeum Antropologii Meksyku. To olbrzymie muzeum jest nie do ogarnięcia w ciągu jednego dnia, a na pewno nie wciągu kilku godzin, które w nim spędziliśmy. 

Można tu obejrzeć tysiące eksponatów dokumentujących historię i życie wielu kultur, które od tysięcy lat zamieszkiwały tereny Meksyku.



Trochę żal, że mieliśmy tak mało czasu ale i tak było super ciekawie. Pewnie tu jeszcze kiedyś wrócimy.
Po kilku godzinach zwiedzania musieliśmy nabrać nieco sił. Udaliśmy się do centrum, na Targ Mięs Egzotycznych San Juan. To jeden z ciekawszych targów jakie mieliśmy okazję odwiedzić podczas naszych podróży po świecie. Można tu kupić i zjeść wspaniałe owoce morza, wędliny, kiełbasy, mięsa( podobno można z pod lady dostać mięso niedźwiedzia i aligatora), owady (bardzo smaczne świerszcze, które jedliśmy i mniej smacznie wyglądające larwy oraz dżdżownice - na te nie starczyło nam odwagi) jak również egzotyczne owoce i warzywa. My wybraliśmy na przystawkę talerz sashimi z tuńczyka ( najlepsze jakie jedliśmy po Tsukiji Market w Tokyo i na pewno najtańsze bo za około 30 zł za cłakiem sporą porcję), ceviche oraz pyszne kraby. Na drugą turę poszły wspaniałe tapas z hamon serano, salami i serami popijane winkiem. Niebo w gębie i wspomnienia smakowe na całe życie.

Naszym kolejnym celem tego dnia było Uniwersyteckie Muzeum Sztuki Współczesnej, które znajduje się na drugim końcu miasta, na terenie wielkiego i robiącego wrażenie kampusu Uniwersytetu Meksyku.

Można tu obejrzeć ciekawą kolekcję dzieł współczesnych artystów i podziwiać super nowoczesne rozwiązania architektoniczne budynku. Tutaj spędziliśmy kolejne dwie godziny.


Nogi zaczęły odmawiać nam posłuszeństwa więc postanowiliśmy się udać na krótki odpoczynek do hostelu.
Wieczorem wybraliśmy się na spacer po centrum. Najpierw poszliśmy na Plaza de la Republica żeby obejrzeć pomnik Rewolucji.


Ku naszej radości mogliśmy obserwować po raz kolejny jak zabawowym narodem są Meksykanie, którzy potrafią bawić się nawet w fontannie. Nie ważne czy to dzieci, czy młodzież czy starsi. Nie ważne, że cali przemoczeni mimo, że jak na Meksyk temperatura była dosyć niska (21 stopni Celsjusza). Ważne żeby było wesoło. Tacy są właśnie Meksykanie - lubią się śmiać, bawić, spędzać czas z rodziną, śpiewać, tańczyć i się wygłupiać.


Spacerując ulicami pełnymi ludzi dotarliśmy na Zocalo czyli centralny plac stolicy gdzied od kilku dni odbywa się festiwal kultur z całego świata. Na całym placu porozstawiono namioty, w którym wiele krajów prezentuje swoją kulturę, narodowe przysmaki i rękodzieło. 


Oczywiście panuje tu atmosfera fiesty, której sprzyjają koncerty zespołów prezentowane na scenie rozstawionej na środku placu. Posłuchaliśmy więc koncertu meksykańskiej kapeli i przyłączyliśmy się do tej wielkiej zabawy.


Wspaniały to był dzień i jakże miłe zakończenie pobytu w Meksyku.

Jutro wieczorem wsiadamy w samolot i wracamy do Polski. Chcemy spędzić trochę czasu z rodziną i przyjaciółmi, podreperować nieco finanse i korzystać z lata w Polsce. 
Dziękujemy wszystkim, którzy śledzili nasze losy przez te ostatnie miesiące. To nie jest koniec naszych podróży. Już myślimy o kolejnych i na pewno przyjdzie czas kiedy zapakujemy plecaki i ruszymy dalej w świat. 

niedziela, 25 maja 2014

Guanajuato

Guanajuato to miasteczko położone w górach, około 350 km na północny zachód od Meksyku.
Zostało założone w połowie XVI wieku w miejscu bogatych złóż srebra i złota, które stały się źródłem dobrobytu mieszkańców. Kolonialne budynki, placyki z kawiarniami, kolorowe domki i kościoły położone są na skalistych zboczach i stanowią część Światowego Dziedzictwa UNESCO. 



Co roku odbywa się tutaj wiele festiwali, z których najbardziej znanym jest Festival Cervantino uświetniający twórczość Cervantesa. Na festiwal ten, z całego świata ściągają liczne zespoły artystów i tysiące widzów żeby przez kilka dni świętować. 
Warto się tutaj zatrzymać na choć jeden dzień żeby poczuć bardzo przyjemny i spokojny klimat tego miejsca. Można poszwędać się po wąskich uliczkach, pozwiedzać ciekawe muzea albo poprostu pić kawkę w kawiarniach i nie robić nic.


My zatrzymaliśmy się w prywatnym domu na wzgórzu, z którego mieliśmy piękny widok na sporą część miasta. 


Naszymi gospodarzami byli: Elias, który jest tancerzem, uzdolnionym malarzem i pracownikiem orkiestry symfonicznej oraz jego współlokatorka Shweta, która jest Hinduską ale od wielu lat podróżuje i mieszka w różnych częściach świata. Towarzystwo było wyborne i wielogodzinne, wspólne rozmowy sprawiły nam ogromną przyjemność. Ta możliwość poznawania ciekawych ludzi, wymiana doświadczeń i opinii jest właśnie kwintesencją naszej podróży. Oczywiście mamy okazję oglądać wspaniałe miejsca, brać udział w przygodach ale to ludzie są w tym wszystkim najciekawsi i najważniejsi.

środa, 21 maja 2014

Jukatan - Riviera Maya (Tulum)

Dotarliśmy w końcu na wschodni kraniec Jukatanu i nad turkusowe wody morza Karaibskiego.
Zatrzymaliśmy się w mieście Playa del Carmen, które przypomina nieco Miami Beach na Florydzie. Wielkie i drogie hotele, ekskluzywne resorty, nadmorski deptak ze sklepami najlepszych marek, a dalej od centrum piękne wille na plaży. Plaża w miasteczku niestety jest tak skomercjalizowana i pogrodzona przez hotele, że średnia to przyjemność na niej siedzieć. Na szczęście można podejść kilkaset metrów dalej i znaleźć kawałek pięknej plaży tylko dla siebie bez konieczności bycia otoczonym przez tłum turystów i wysłuchiwania łupania z barowych głośników. Bialutki, drobny piasek, turkusowa, ciepła woda i słońce - tak wyglądały nasze dwa dni na plaży. Tyle nam się udało wytrzymać bez "swędzenia tyłka" żeby coś porobić. Po tych dwóch dniach musieliśmy się gdzieś ruszyć więc wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy do Tulum. Jest to wspaniałe miejsce, w którym   Majowie wybudowali swoje miasto i dzisiaj można obejrzeć jego pozostałości. Nie będę się rozpisywał na temat historii bo tą możecie przeczytać na licznych stronach i forach dotyczących tego słynnego miejsca.


Niestety jak wszystkie atrakcje na Jukatanie przyciągają tłumy turystów więc na spokojnie się nie da.


Mimo tłumów wycieczka była fajna. Nie udało się nam tylko pokorzystać z pięknych plaż w Tulum bo gdy tylko doszliśmy nad morze zaczęła się tropikalna ulewa (początek pory deszczowej). Zwialiśmy więc do autobusu. Zmokliśmy jak szczury ale wracaliśmy z uśmiechem na twarzy. 

To już prawie koniec naszego pobytu na Jukatanie. Naszym zdaniem jest to nieco przereklamowany i bardzo drogi region Meksyku. Można tu znaleźć piękne i ciekawe miejsca, a mając do dyspozycji samochód można na pewno zobaczyć dużo więcej niż nam się udało. Trzeba jednak liczyć się z tysiącami turystów i wycieczek autokarowych. Mimo wszystko myślę, że dużo ciekawsze, przyjemniejsze i tańsze są regiony Meksyku, które odwiedziliśmy wcześniej. A plaże nad Pacyfikiem są dużo piękniejsze przynajmniej z naszego punktu widzenia.

Na koniec zdjęcie "z pozdrowieniami od majańskich smoków":

sobota, 17 maja 2014

Chichen Itza

Chichen Itza to najbardziej znany i najlepiej odrestaurowany ośrodek kultury Majów. Jest to olbrzymi kompleks składający się ze świątyń, grobowców, pałaców i budynków świeckich. Do dziś naukowcy spierają się co do jego historii. Wiadomo, że miasto zostało opuszczone z niewyjasnionych przyczyn około 9 wieku naszej ery i ponownie zasiedlone 100 lat później. Wkrótce potem zostało najechane i zdobyte przez Tolteków, którzy mieli znaczący wkład w rozwój miasta. Kolejną zagadką jest dlaczego miasto zostało ponownie opuszczone w czternastm wieku. W poźniejszych czasach było miejscem pielgrzymek Majów ale już nigdy nie odzyskało swojej świetności. Z czasem zarosło dżunglą.
Niestety ze względu na swoją sławę, w dzisiejszych czasach jest to numer jeden na liście wszystkich wycieczek autokarowych na Jukatanie w związku z czym tłum turystów jest przytłaczający. Dodatkowo ceny za wstęp i za wszelkie dodatkowe sprawy jak jedzenie czy picie są prosto z kosmosu. Mimo tego warto było zobaczyć to miejsce przez wielu uważane za jeden z cudów świata.





środa, 14 maja 2014

Cenoty Cuzama

Wczoraj wieczorem dotarliśmy do miasta Merida które jest stolicą stanu Jukatan. Zmęczeni licznymi ostatnio przejazdami autobusowymi i ciągłymi pobytami w miastach postanowiliśmy odpocząć na łonie natury... pod ziemią. Celem naszej dzisiejszej wyprawy były trzy cenoty w okolicach miasteczka Cuzama. Cenotes to rodzaj naturalnego zbiornika wodnego w wapiennych jaskiniach, dla Majów były one podstawowym źródłem słodkiej wody. Najpopularniejsze i często najbardziej spektakularne są takie, których strop zawalił się i już z góry można zobaczyć lustro krystalicznie czystej wody i odbijające się w niej promienie światła. W wyprawie towarzyszyła nam rozkoszna meksykańska rodzinka. Jako że Meksykanie są bardzo otwarci i kontaktowi Kaśka musiała odpowiadać najlepiej jak mogła na ich liczne zapytania i zaczepki, oczywiście wszystko odbywało się po hiszpańsku. Do cenot wożeni byliśmy wózkami ciągniętymi po torach przez małe koniki. Wózki te były wcześniej używane do przewożenia sizalu, gdyż cenoty znajdują się tutaj wśród pól gdzie uprawia się agawę sizalową. Z agawy oprócz meskalu wytwarza się też inne bardziej użyteczne rzeczy. Na przykład z jej włókien wyplata się dosyć trwałe materiały, które wykorzystuje się np do produkcji worków. Cała wycieczka trwała kilka godzin. Na koniec mogliśmy się posilić lunchem w lokalnej jadłodajni, która zlokalizowana jest dla wygody odwiedzających przy stacji końcowej wagoników.


Wejście do jednej z cenot ukryte w pniu drzewa:
Wnętrze cenoty:



W jednej z cenot znaleźliśmy też majańskiego topielca ;)

Palenque

Kolejny przystanek w drodze na Jukatan - Palenque. Miasto-dziura położone w sąsiedztwie dżungli otaczającej jedne z najbardziej znanych i wyjątkowych ruin starożytnego miasta Majów.
W dzisiejszym mieście ciągle można spotkać sporo Indian. Wielu z nich nie mówi nawet po hiszpańsku, tylko w języku Majów.
Architektura ruin Palenque jest jedyna w swoim rodzaju dzięki licznym wieżom i grobowcom w kształcie piramid. Na nas największe wrażenie zrobiło położenie ruin w środku gęstej i groźnej dżungli (pewnie dlatego odkryto je dopiero w 1790 roku  chociaż miasto powstało w latach 300-900). Z wierzchołków piramid widać wierzchołki drzew i latające ponad nimi skrzeczące papugi i tukany. Co chwila słychać odgłosy dzikich zwierząt i owadów. Do tego niesamowita wilgotność, która powoduje powstawanie tajemniczo wyglądających mgieł. Klimat jak z filmów o Indiana Jones.
Warto spędzić tu jeden dzień lecz nie dłużej gdyż poza ruinami nie ma tu innych atrakcji, a samo miasteczko nie należy do przyjemnych i tanich.




sobota, 10 maja 2014

Kanion Sumidero

San Cristobal de las Casas leży na wysokości 2200 metrów n.p.m. więc jest tu przyjemnie chłodno i można na chwilę odetchnąć od upałów panujących w niższych partiach kraju. Miasteczko jest ładne ale nie ma tu wielu atrakcji. W związku z tym po  jednym dniu szwędania się po uliczkach postanowiliśmy eksplorować okoliczną przyrodę.
Trafiliśmy do kanionu Sumidero przez który przepływa rzeka Grijalva. Kanion Sumidero powstał w tym samym okresie geologicznym co Wielki Kanion w USA. W najwyższym punkcie jego skaliste krawędzie sięgają 1000 metrów nad poziom rzeki. Podczas kilkugodzinnej wycieczki łodzią mogliśmy podziwiać majestatyczne ściany wąwozu oraz liczne ptactwo i krokodyle, które upodobały sobie wylegiwanie się na rozgrzanych skałach. Przewodnicy opowiadają po hiszpańsku ciekawostki na temat kanionu. Myślę, że warto się tu wybrać. Podobno fajnie jest jeszcze zobaczyć kanion z góry ale nam się to nie udało ze względu na goniący nas czas.







czwartek, 8 maja 2014

Wybrzeże Pacyfiku i San Cristobal de las Casas

Po pobycie w Oaxaca zafundowaliśmy sobie prawie tygodniowe bumelowanie na plażach Pacyfiku. Najpierw pojechaliśmy do Puerto Escondido - mekki surferów -  można tutaj surfować na "Mexican Pipeline", do tego pospacerować piękną, szeroką plażą i pozajadać różnorakimi owocami morza. Jest to jednak dość ruchliwe i turystyczne miejsce.



Z Puerto udaliśmy się na południe i dotarliśmy do małej malowniczej miejscowości, z której wiedzieliśmy od razu że ciężko będzie nam wyjechać. Czas upłnął nam na bujaniu się w hamaku, popijaniu piwa i mezcalu w towarzystwie poznanych znajomych i licznych kąpielach w oceanie.



Choć z ciężkim sercem, po trzech dniach opuściliśmy nasz plażowy raj i po 12-godzinnej podróży nocym autobusem dotarliśmy dzisiaj rano do San Cristobal de las Casas. Położone na wyżynie miasto oferuje nam odrobinę oddechu po upałach Pacyfiku. San Cristobal wyróżnia się małomiasteczkowym charakterem, jest pełne rdzenych Indian zamieszkujących jego okolice oraz było świadkiem powstania zapatystów.




San Cristobal jest pierwszym przystankiem w naszej drodze na Jukatan dlatego "oczekujcie kolejnych przekazów z Mexplanety" ;)