Z Puerto udaliśmy się na południe i dotarliśmy do małej malowniczej miejscowości, z której wiedzieliśmy od razu że ciężko będzie nam wyjechać. Czas upłnął nam na bujaniu się w hamaku, popijaniu piwa i mezcalu w towarzystwie poznanych znajomych i licznych kąpielach w oceanie.
Choć z ciężkim sercem, po trzech dniach opuściliśmy nasz plażowy raj i po 12-godzinnej podróży nocym autobusem dotarliśmy dzisiaj rano do San Cristobal de las Casas. Położone na wyżynie miasto oferuje nam odrobinę oddechu po upałach Pacyfiku. San Cristobal wyróżnia się małomiasteczkowym charakterem, jest pełne rdzenych Indian zamieszkujących jego okolice oraz było świadkiem powstania zapatystów.
San Cristobal jest pierwszym przystankiem w naszej drodze na Jukatan dlatego "oczekujcie kolejnych przekazów z Mexplanety" ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz