Dzisiaj moje samopoczucie znacząco się poprawiło więc wybraliśmy się na krótki spacer po teoretycznie najatrakcyjniejszej turystycznie części miasta. Na wstępie zakupiliśmy maseczki zasłaniające usta i nos żeby nie wdychać pyłu i spalin. Od naszego hotelu do Durbar Square (centrum miasta) szliśmy przez około 2 km wąskimi uliczkami, na których niestety panuje duży ruch. Co chwilę napotykaliśmy posążki różnych bóstw, mniejsze i większe świątynie i stupy. Niektóre budynki są na prawdę stare i pięknie zdobione drewnianymi rzeźbieniami. Niestety całość robi raczej smutne wrażenie. Wszystko pokryte jest pyłem, brudem i odchodami gołębi, których są tu dziesiątki tysięcy. Trzeba uważać żeby nie zostać trafionym gołębiową bombą w nos. Nam się nie udało tego uniknąć ;)W końcu dotarliśmy do kompleksu pałacowo- świątynnego, który wygląda interesująco aczkolwiek też nie powala.
Katmandu to wielki zapylony bazar. Jeśli ktoś lubi robić zakupy to na pewno mu się spodoba. Jutro planujemy drugie podejście i może trafimy na bardziej atrakcyjne miejsca.
Jesteśmy też trochę zawiedzeni jedzeniem. Jedliśmy już w kilku miejscach, rzekomo prawdziwe nepalskie jedzenie i słabe to wszystko było w porównaniu do jedzenia w Indiach. Na razie najlepsze nepalskie jedzenie jedliśmy w barze nepalskim przy ul.Grójeckiej w Warszawie. Będziemy próbować dalej i mamy nadzieję, że trafimy na coś lepszego.
Poniżej kilka zdjęć z naszego spaceru do kompleksu Durbar Square
Typowe skrzyżowanie w centrum Katmandu
Rikszarze czekający na klientów i służby porządkowe
Kompleks świątynno-pałacowy Durbar Square
Wnętrza pałacu
Udało nam się w środku dnia trafić na moment kiedy nie było dużego smogu, a pył trochę opadł zrobić zdjęcie, na którym w oddali widać Himalaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz