Jednak warto było czekać, gdyż czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. Zabawa rozpoczęła się w miarę standardowo (w naszym mglistym wyobrażeniu o rodeo), na środek areny wymaszerowali "ujeżdżacze" byków, ich pomocnicy z czerwonymi płachtami oraz konni ranchero z lassami. Po zmówieniu modlitwy w intencjach raczej zdrowotnych przyszedł czas na pierwszy występ.
Jak to widzieliśmy w "hamerykańskich" filmach otwiera się bramka z której wypada/wyskakuje byk ujeżdzany przez jakiegoś śmiałka. Jednak po kilku sekundach śmiałek spada z byka i wtedy na arenę wybiegają zwykli zjadacze chleba z widowni i przez kilka dobrych minut są ganiani lub ganiają byka. Jeden z odważnych stracił spodnie gdy kolega podawał mu piwo przez ogrodzenie areny. Na koniec konni ranczero łapią byka na lasso. Po kilku minutach bramka areny otwiera się ponownie i cała zabawa zaczyna się od nowa.
Niestety słowami nie da się oddać ubawu jaki mieliśmy obserwując ganianych przez byka śmiałków. Mamy wrażenie że to taki lokalny "targ kawalerów" gdyż najzwinniejsi i najsprawniejsi mogli się pochwalić różnorodymi trikami w unikaniu byczych rogów. Przy takiej okazji lokalne panny na wydaniu też mają okazję zaprezentować swoje wdzięki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz