poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wyprawa 4x4

Lekko znudzeni słodkim lenistwem na plaży postanowiliśmy sobie urozmaicić pobyt w Santa Teresa.
Wynajęliśmy quada na cały dzień  i wybraliśmy się na wycieczkę lokalnymi drogami, po których ze względu na ich stan poruszać się mogą tylko pojazdy z napędem na cztery koła.
Zanim jednak ruszyliśmy, Michał musiał przejść szybkie przeszkolenie z jazdy tą potężną maszyną wyprodukowaną przez Hondę. 

Trzeba przyznać, że początki były "szarpane" jeśli chodzi o styl jazdy i Kaśka jako pasażerka, co chwila podrygiwała nóżkami do góry na skutek gwałtownego przyspieszania. Jednak po przejechaniu kilku kilometrów maszyna dała się ujarzmić i dalsza jazda była niezłą zabawą. Dodatkową frajdę sprawiał pęd powietrza, który przyjemnie dawał odetchnąć od panującego skwaru 36 stopni Celsjusza.

Po około godzinie jazdy po pięknym aczkolwiek zapylonym zadupiu dojechaliśmy do wioski Montezuma. Tam po odstawiniu maszyny na parking ruszyliśmy pieszo na mały trek połączony ze wspinaczką w celu wymoczenia swoich spoconych i zakurzonych tyłków w wodospadach.

Najpierw były skoki ze skał do wody
 potem masaże
a na koniec naturalne spa w naturalnych basenikach z krewetkami
Było cudnie.
Wymasowani i wymoczeni dokończyliśmy naszą wspinaczkę, a następnie ruszyliśmy dalej zwiedzać okolicę. Zatęskniło nam się za piaskiem i morzem więc zaliczyliśmy kąpiel na plaży w Montezumie, na której wędkarze wyciagali całkiem smacznie wyglądające ryby.
Po Montezumie ruszyliśmy znowu w trasę i dotarliśmy do wyboistej drogi, która sprawiła Michałowi niezłą zabawę na quadzie. Trzeba było nawet przejechać przez płytką rzekę. Chwila napięcia i niepewności czy się uda i już pędzimy ubłoceni dalej po bezdrożach. 
Po kilkunastu kilometrach dotarliśmy do kolejnego, malowniczego miejsca-  Mal Pais. Tutaj starczyło nam już ledwie sił i czasu na zrobienie kilku zdjęć i trzeba było wracać żeby oddać maszynę.

Zmęczeni i umorusani w błocie jak dzieci  ale szczęśliwi dotarliśmy w końcu do naszego hoteliku w Santa Teresie.
Znowu czas na piwko w basenie, a jutro ostatni dzień surfingu w Kostaryce. Pojutrze wracamy do San Jose, a potem lecimy eksplorować Meksyk.
Ahoj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz