We wtorek dołączył do nas Sławek, którego poznaliśmy na lotnisku w Mumbaju. Slawek podobnie jak my rozpoczął kilkumiesięczną podróż po świecie. Teraz wspólnie obijamy się po plaży i okolicy, a wieczorami sączymy pyszny, lokalny rum o wdzięcznej nazwie 'Stary Mnich' i rozprawiamy o świecie, podróżach i o tych co mają gorzej.
Palolem jest niewielką wioską turystyczno-rybacką, położoną przy jednej z najpiękniejszych plaż w Indiach. Nie ma tu nic ciekawego do zwiedzania. To miejsce świetnie nadaje się na releks i regenerację sił. Jest tu sporo knajpek, barów i chatek do wynajęcia. Jedzenie jest pyszne i jest duży jego wybór. Ceny bardzo przystępne bo za naszą chatkę na plaży płacimy 35 zł za noc, a na dobry posiłek z piwkiem wydajemy średnio 15 zł na dwie osoby. Wczoraj pobiliśmy rekord taniochy bo za śniadanie dla trzech osób (potrawka z soczewicy na ostro z pieczywkiem i czaj) zapłaciliśmy 6 zł. Piwo, w barze na plaży kosztuje średnio 4,5 zł (0,7 l Kingfisher). Generalnie można sobie tu przyjemnie pożyć za 20 $ dziennie.
Ludzie są bardzo mili i uśmiechnięci, a lokalni sklepikarze nie przesadzają z natrętnością jak to potrafi się zdarzać winnych tego typu miejscach na świecie. Co ciekawe, w ogóle nie ma handlarzy plażowych więc można poleżeć nie będąc co chwilę zaczepianym.
Życie nam płynie spokojnie i przyjemnie. Planowaliśmy że po 4 dniach ruszymy dalej ale ponieważ bilet do Koczin (Kerala) udało się zarezerwować dopiero na niedzielę to przed nami jeszcze całe 2 dni laby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz