niedziela, 5 stycznia 2014

Slum tour w Mumbaju

Dzisiaj, ze względu na opóźniony wyjazd z Mumbaju, wybraliśmy się na wycieczkę do największego slumsu w tym mieście. Nie pojechaliśmy tam jednak sami lecz z  poleconym przewodnikiem, który w slumsach żyje od urodzenia. Dwudziestoparoletni chłopak o ksywie Sebu okazał się bardzo sympatyczny i pozytywnie nastawiony.
Każde z nas miało jakieś wyobrażenia i nastawienie do czekającej nas wycieczki ale kompletnie nie spodziewaliśmy się tego co zobaczyliśmy. Tutaj pewnie zaskoczę wiele osób bo wrażenia z tej "przygody" są bardzo pozytywne. Spodziewaliśmy się smrodu, syfu, ubóstwa i generalnie smutnego obrazu. Smród się zdarzał ale nie częściej niż na ulicach w centrum miasta. Brud - trudno żeby go nie było w slumsie ale zdarzały się miejsca zadziwiająco czyste i porządne. Bieda jest bezdyskusyjna ale tylko w sferze materialnej bo jeśli spojrzy się głębiej to można dojrzeć bogactwo w relacjach międzyludzkich, a także w sferze obyczajowej, duchowej czy religijnej.
Odwiedzone przez nas slumsy są wielką przetwórnią odpadów i warto zobaczyć na własne oczy jak to się wszystko odbywa. Codziennie przetwarza się tutaj ogromne ilości odpadów i jest to zajęcie, które przynosi zyski dużej grupie mieszkańców. Ludzie mieszkają w bardzo ciasnych ale w zaskakująco czystych mieszkankach. Mają w nich wodę i prąd - pod warunkiem, że stać ich na opłacenie niewielkich rachunków. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich mieszkańców ale tych, którzy próbują ciężką pracą i codziennym wysiłkiem wiązać koniec z końcem. Wbrew pozorom wielu się to udaje.
Z tego co się zorientowaliśmy wynika, że jest tu dosyć bezpiecznie (przynajmniej dla lokalsów) gdyż na terenie slumsu znajduje się 5 komisariatów policji. Widzieliśmy też kamery monitoringu. Bezpieczeństwa pilnują też sami mieszkańcy. Każdy tutaj zna swojego sąsiada i ciężko tu coś ukryć. Ani przez chwilę nie czuliśmy się zagrożeni. Wszyscy się do nas uśmiechali i byli życzliwi.W jednym z domostw poczęstowano nas herbatą i odmówiono jakiejkolwiek zapłaty. Nie było to planowane przyjęcie dla turystów tylko spontaniczny gest przypadkowej rodziny.
Ciekawe dla nas w tej wycieczce było to, że na terenie slumsu żyją  razem Muzułmanie, Hindusi, Chrześcijanie i wyznawcy innych religii, ludzie z różnych regionów Indii o całkowicie odmiennych zwyczajach i kulturach i nie dochodzi do znaczących konfliktów na tym tle. Wszyscy starają się jakoś działać żeby tylko poprawić swoją sytuację finansową. Każda z żyjących tu grup ma swoje wyspecjalizowane dziedziny i obszary działań ale jest też mnóstwo zajęć, którymi parają się wszyscy niezależnie od wiary czy pochodzenia. W życiu nie widzieliśmy takiego zagęszczenia mini biznesu na tak niewielkiej przestrzeni. Poza tym na terenie slumsu znajdują się szkoły, szpitale, świątynie, mini fabryczki, knajpki itd itp. Jest to mini-świat, który stara się w dużej mierze być samowystarczalny.
Cztery godziny spędzone w tym miejscu zmieniają nasze spojrzenie na świat.
Zdjęć nie robiliśmy bo nie wypadało. Wszystko zostało w naszych głowach.
Za parę godzin ruszamy pociągiem, na południe, do Goi. Czekają na nas kolejne przygody.


4 komentarze:

  1. Chmielu bujasz ze piles tam herbate ;) pozdrowki!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. powodzenia ekipo - slumsy juz za wami...szkoda ze bez fot. czekamy na wiecej...yo

    OdpowiedzUsuń
  3. Tarka a "El Greja" w sklepach mają?
    Ściskamy mocno i kibicujemy Wam ...
    PS. Stale na podglądzie, piszcie, foto i ten tego.

    OdpowiedzUsuń
  4. he, he, czaj to nawet i ja pocignelam :P, co najlepsze na przeciwko herbaciarni byla rzeznia i wiec popijalismy czaj w rytm spadajacych kurzych glow
    co do zdjec to podczas takiej wycieczki nie mozna ich robic, zeby mieszkancy slumsow nie poczuli sie jak okazy w zoo, ale podeslemy kilka fotod organizatora
    buziaki

    OdpowiedzUsuń