Ciężko było nam uwierzyć w powyższe informacje, jadąc tutaj z La Fortuny gdzie temperatura przekraczała 35 stopni Celsjusza w ciągu dnia. Tym bardziej, że oba miejsca są oddalone od siebie o zaledwie o 70 kilometrów. Jednak informacje okazały się prawdziwe bo kiedy dotarliśmy na miejsce powitał nas bardzo silny, chłodny wiatr i trzeba było wyjąć z plecaków cieplejsze ubrania. Dodatkowo zaczęło mocno padać ale i na to jesteśmy przygotowani.
Mimo chłodniejszego klimatu warto tu przyjechać gdyż rejon Monteverde jest centrum ekoturystyki i w okolicy znajduje się kilka rezerwatów, dwa parki narodowe i niezliczona ilość atrakcji związanych z przyrodą.
Tak więc chwilę po przyjeździe i "naładowaniu baterii" pysznymi tacos, wybraliśmy się w poszukiwaniu pierwszych przygód. Nie musieliśmy długo szukać gdyż tuż powyżej naszego miasteczka, w lesie deszczowym znaleźliśmy dwa olbrzymie fikusy, które kryją w środku niespodziankę w postaci "tuneli". Można się po nich wspinać na wysokość kilkunastu metrów. Zabawa była przednia.
Następnego dnia pomimo ulewnego deszczu i wciąż zacinającego wiatru wybraliśmy się do parku narodowego Monteverde. Park obejmuje 10 500 hektarów lasu mglistego (cloud forest) i jest uznawany za jeden z siedmiu cudów Kostaryki. Z powodu pogody nie widzieliśmy zwierząt poza paroma ptaszurami ale sam las robi takie wrażenie, że nie trzeba nam było więcej atrakcji. Jednej rzeczy nam tylko było szkoda bo podobno przy dobrej widoczności, z najwyższego punktu widokowego można zobaczyć dwa oceany. Po południu, pogoda się nieco poprawiła i podczas drogi powrotnej mogliśmy zobaczyć z daleka wybrzeże Pacyfiku.
Michał jaka sexi kurteczka :)
OdpowiedzUsuń